Poczułam klepanie w policzek i usłyszałam szepty.
- Melanie! Obudź się, słyszysz? Co Ci się stało?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że stoją nade mną 3 osoby. Dziewczyny miały zmartwione miny, ale kiedy się ocknęłam, odetchnęły z ulgą.
Podniosłam się, rozejrzałam po pokoju i wstałam na nogi.
- Nic mi nie jest, żyję - próbowałam żartować.
- Dlaczego leżałaś na podłodze? - spytała Vi.
- Źle się poczułam, chyba zemdlałam.
Nagle Lucy wydała mi się jakaś wystraszona, podeszła do mnie, zasłoniła mnie i kazała dziewczynom opuścić pokój, pod pretekstem, że muszę odpocząć, a ona się mną zaopiekuje.
Camille i Vi, zdezorientowane, wykonały jej polecenie. Dodały jeszcze, że spotkamy się na kolacji. Moja przyjaciółka zgodziła się i prawie siłą wypchała je z pomieszczenia.
- Dobrze się czujesz? - chciała się upewnić.
- Tak, już lepiej. Moja szyja, zaczęła mnie piec i boleć... Zrobiło mi się słabo...
- Właśnie dlatego wygoniłam dziewczyny. Idź do lustra i zobacz na swoją szyję!
Zrobiłam wielkie oczy i pomaszerowałam do łazienki. Odsłoniłam szyję i doznałam szoku. Znajdował się na niej... tatuaż.
Tak długo na niego czekałam! W końcu nie jestem inna!
Tatuaż przedstawiał malutką kropelkę wody, jednak wiedziałam, że to dopiero początek. Czułam, że przerodzi się ona w coś wielkiego i cudownego.
Już nie będę musiała zasłaniać się włosami.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wróciłam do Lucy, przytuliłam ją tylko, bo wiedziałam, że rozumie mnie bez słów. Następnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam Taylora i Olivera. Zaprosili nas na kolację.
Zeszliśmy na dół, każdy wziął to, na co miał ochotę i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Gadaliśmy o głupotach, planach na jutro. W końcu ktoś wpadł na pomysł, żeby zrobić dziś w nocy maraton filmów. Cała nasza paczka miała jutro lekcje od 9, ponieważ kilku nauczycieli jedzie jutro na konkurs i różne szkolenia.
Po kąpieli i przebraniu się w piżamy, wróciliśmy do salonu. Zostały w nim tylko pojedyncze osoby. Zajęliśmy kanapę i telewizor, i zaczęliśmy wybierać filmy. Każdy zaproponował coś od siebie, tylko nie ja. Nie miałam czasu oglądać, dlatego nie miałam niczego do polecenia. Uśmiechając się głupio, wyjaśniłam, że nie mam żadnego pomysłu i żeby oni wybrali coś za mnie.
Kiedy wszystko było ustalone, zaczęliśmy nasz maraton. Taylor wziął z kuchni wcześniej przygotowany popcorn i usiadł obok mnie, a Oliver zajął miejsce po drugiej stronie. Świetnie, musiałam siedzieć pomiędzy chłopakami. Vi, Lucy i Camille usiadły na podłodze i zupełnie się mną nie przejmowały.
Wolałabym siedzieć obok nich, ponieważ czułabym się wtedy pewniej. Niestety, musiałam pogodzić się ze swoim losem. Skupiłam się na treści filmu, który okazał się być kryminałem. Nawet mi się podobał. Nie każdy jednak podzielał moje zdanie. Camille zasnęła już w połowie.
- Słaba zawodniczka - zażartował Taylor i napiął mięśnie, chcąc pokazać swoją siłę.
Wszyscy przewróciliśmy oczami i wróciliśmy do poprzedniej czynności.
Tylko ja dotrwałam do ostatniego filmu. Był na tyle wzruszający, że cieszyłam się, że inni poszli spać. Nie chciałam, żeby ktoś patrzył jak płaczę. Nie chciałam wyjść na mięczaka.
Wyłączyłam telewizor i znalazłam sobie wygodne miejsce do spania.
Rano obudziły nas krzyki na stołówce. Poszłam sprawdzić, co się stało. Okazało się, że Amber szarpała się z jakąś dziewczyną. Dowiedziałam się też, że poszło o to, że tamta spojrzała na Arona.
Co na to on? Stał w kącie z kolegami i śmiał się z całej sytuacji. Nikt nie był na tyle odważny, żeby rozdzielić dziewczyny. Postanowiłam zadziałać.
Podeszłam do chłopaka i spojrzałam mu w oczy ze złością.
- Może byś uspokoił swoją dziewczynę, zanim zupełnie zmasakruje twarz tej lasce? - wypięłam biodro i oparłam na nim rękę.
- Po co? Świetna zabawa, popatrz! - wskazał na Amber, która właśnie wymierzyła policzek rywalce. Tamta krzyknęła i upadła. Widać było, że wcale nie chciała walczyć. Próbowała się bronić i osłaniać rękoma, ale nie atakowała.
- Ona zaraz zrobi jej krzywdę! - pisnęłam i spojrzałam ponownie ma chłopaka. Jednak on nie reagował.
Przecisnęłam się przez tłum i obudziłam przyjaciół. Kazałam im wstać i pomóc mi rozdzielić te wariatki.
Od razu przystąpili do "pracy". Taylor stanął między nimi, a Oliver odciągnął Amber.
- Co tu się dzieje?! - nauczycielka wpadła do pomieszczenia - Amber, Diana - za mną! A reszta - proszę się rozejść. I zbierać się do szkoły!
Rany! Rzeczywiście, zaraz szkoła. Popędziłam do pokoju, przebrałam się w czarne, obcisłe rurki i białą bluzkę z krótkim rękawem. Chwyciłam mundurek, torbę i telefon i pobiegłam do szkoły. Pierwszą miałam sztukę. Luźna lekcja, bo przeważnie słuchamy jak uczniowie ze starszych klas ćwiczą do konkursów lub sami czytamy jakieś utwory. Nie chciałam się jednak spóźnić na tą lekcje, bo nigdy tego nie robiłam i uważałam, że każda lekcja czegoś nas uczy.
Po dzwonku weszliśmy do sali. Tym razem padło na słuchanie recytacji innych.
Lekcje minęły szybko, a ostatnie miałam wychowanie fizyczne. Lucy wyjaśniła mi, że nie różni się ono niczym od tego w normalnych szkołach. Czasami tylko używamy naszych mocy na tych lekcjach, ale zazwyczaj nie robi się tego na pierwszym roku.
Pani zaproponowała, że możemy pograć w siatkówkę lub wykonywać ćwiczenia lekkoatletyczne. Oczywiście wybrałyśmy piłkę siatkową.
Było 14 dziewczyn, dwie nie ćwiczyły, więc wyszło na to, że reszta musiała grać. Zaczęło się wybieranie do drużyn. Zostałam na końcu, bo nikt nie wiedział jak gram i nie chcieli brać kota w worku. Dołączyłam do drużyny, w której była Vi i 4 inne dziewczyny. Camille i Lucy były w przeciwnej drużynie, razem z Amber i jej przyjaciółkami. Zdawały się jednak tym nie przejmować i zajęły swoje miejsca na boisku. Tak samo zrobiła moja drużyna.
Wszystkie patrzyły na mnie niepewnie, nie wiedząc, czego mają się spodziewać. Kiedy przyszła moja kolej na serwowanie, dziewczyny były wystraszone. Przegrywaliśmy kilkoma punktami, ponieważ Amber i jej koleżanki naprawdę dobrze grały. Camille i Lucy nie szło tak dobrze, ale także sobie radziły. Moja drużyna była słabsza. Nikt nie grał na wysokim poziomie, tylko Vi i jakaś inna dziewczyna odbierały piłki w miarę dobrze.
Zaserwowałam. Piłka poleciała tak idealnie, że nawet Amber nie dała rady jej odebrać. Kolejny strzał. Punkt dla nas. Nadrobiłam stracone punkty i wyrównałam do remisu. Dziewczyny popełniły błąd i musiałyśmy oddać piłkę dla przeciwników.
Teraz ja odbierałam wszystkie piłki, bo dziewczyny zyskały zaufanie do mnie. Rozgrywałam "na trzy" z Vi i zdobywałyśmy kolejne punkty.
Wygrałyśmy 25:22. Przybiłam piątki mojej drużynie, a także rywalom. Wszyscy gratulowali mi świetnej gry, a pani zaproponowała, żebym dołączyła do szkolnej drużyny siatkarskiej. Z chęcią się zgodziłam. Trochę pożałowałam decyzji, kiedy dowiedziałam się, że kapitanem jest nie kto inny, jak nasza kochana Amber.
Po szkole poszłam pochwalić się tatuażem kapłance. Pogadałam z nią chwilę i wróciłam do internetu.
Kolejne tygodnie mijały spokojnie. Chodziłam do szkoły, na treningi, uczyłam się o swojej mocy, rozmawiałam z kapłanką i boginią Sati. Nawiązywałam nowe znajomości, pogłębiałam przyjaźnie, poznawałam nauczycieli.